wtorek, 8 października 2024

Żyćko, czyli wakacyjne wspomnienia

Było ciepłe lato, choć czasem padało, dużo wina się piło i mało się spało, tak zaczęła się wakacyjna przygoda… (przyznać się kto zanucił Anię Wyszkoni?) i zepsuła mi się spłuczka… Nastąpił taktyczny telefon do młodszego brata mechanika… Niestety nie pomógł, bo w szkole uczyli go naprawiać samochody, a nie spłuczki. Zatem wujek Google. Diagnoza. Potrzebny nowy mechanizm o bliżej nieokreślonej nazwie i wyglądzie w sumie też. Chyba. Co robi w tej sytuacji introwertyczka o wyglądzie 7/10? Ubiera się w czerwoną sukienkę z dekoltem do pępka, ledwo zakrywającą jej tyłek, obcas i heja rusza na dział hydrauliczny jednego z trójmiejskich marketów budowlanych. Gdyby ktoś się pytał skąd ten outfit, to taki strój powoduje, że któryś z pracujących tam mężczyzn podejdzie i na pewno padnie słynne „ w czym mogę pomóc?”. Introwertyk pierwszy nie zagada. Nie ma takiej opcji.

Trudności powstały już na początku tego przedsięwzięcia, ponieważ popciowóz (przyp. red. mój samochód) odmówił posłuszeństwa na tym etapie tego szalonego pomysłu. Zjeżdżam sobie z mojej górki i okazuje się, że nie mam hamulców… Tak przynajmniej twierdzi komunikat. Co robi Anna? Staje na środku drogi (pamiętacie jak jestem ubrana?) i podnosi maskę w górę… Następnie odpala Google i sprawdza, który to korek jest od płynu hamulcowego, bo na prawko to zdawała lata świetlne temu, poza tym przez ten czas mogło się coś zmienić… No płynu mało. Telefon do szanownego rodzeństwa, wszak w tej materii to powinien już pomóc. Zmiana obranego kierunku jazdy z marketu budowlanego po płyn hamulcowy. Zdobyte i to właściwe! Drzemiąca we mnie Zosia Samosia jest dumna. Na parkingu pod sklepem znów maska w górę… Nie da rady wlać prosto z butelki, bo obecnie w samochodach ciężko z dojściem… wcześniejszy samochód, ktoremu było bliżej do mojego rocznika nie robił takich akcji. Kolejny telefon do mądrzejszego:

Ja: napotkałam pewien problem natury logistycznej?

Brat: strzykawkę kup.

Apteka.

Ja: Poproszę strzykawkę.

Farmaceutka: jaką?

Ja: a bo ja wiem… a jakie Pani ma?

Kobieta rozkłada przede mną kilka egzemplarzy, jeden wydaje mi się za mały, inny za duży…

Ja: potrzebuję, żeby płyn hamulcowy dolać w samochodzie (jak to wypowiedziałam to sama z siebie miałam bekę, ale weźmie mnie co najwyżej za wariatkę).

Farmaceutka: Aaa, to Panowie tę biorą do płynów w samochodzie! Podaje mi właściwy rozmiar.

Wychodzę, znów maska w górę… Kto choć raz dolewał płyn hamulcowy ten wie, że jest on śliski w swojej strukturze, niczym olej. Odkręciłam korek, zadowolona z siebie dolałam płyn, przy próbie zakręcenia korek wyślizgnął mi się z paluszków i utknął gdzieś w silniku, niestety ze względu na osłonę nie wyleciał dołem, ale również nie miałam pewności, że się na niej zatrzymał, mimo, że świeciłam… Poleciały siarczyste i soczyste zaklęcia. Telefon do kumpeli i złota niczym deszcz porada, po nakreśleniu całej sytuacji: „prezerwatywę załóż na ten korek, żeby Ci się ten płyn nie wylał, może zniżkę u mechanika dostaniesz, jak ze swoją przyjedziesz”... telefon do brata… że on nie ma mnie jeszcze dość to się sama dziwię.

No ale miało być o spłuczce…

Wchodzę w końcu na ten dział hydrauliczny. Obsługuje go taki typ na lajcie 8/10, albo i więcej, gdyby był wyższy, bo z tym obcasem, to chyba go trochę przerastam. Spojrzał się na mnie tak, że aż mnie zmroziło. Nie było to spojrzenie w stylu: „o fajna dupa”, jakie to często w swoim życiu spotykam. Tylko on tym swoim spojrzeniem, to robił już ze mną różne nieprzyzwoite rzeczy w jeszcze bardziej fikuśnych konfiguracjach. Co myśli introwertyk? O nie ma mowy, niee zagadam, sama znajdę to, czego mi trzeba. Jak wiecie jestem też człowiekiem, który do cierpliwych nie należy. Po 15 minutach trzykrotnego zwiedzenia wszystkich alejek na tym dziale poddałam się (typ na pewno gapił się na mnie jak zagubiona błądziłam między alejkami).

Ja: Przepraszam, czy mógłby mi pan pomóc?

Przystojny hydraulik: Jasne (uśmiech od ucha do ucha)

Ja: potrzebuje czegoś takiego do spłuczki… bo cieknie.

Przystojny hydraulik próbuje rozkminić, której części faktycznie potrzebuje i dopytuje.

Ja: Google twierdzi, że potrzebuje tego i tego elementu.

Przystojny hydraulik: a to zapraszam za mną.

Tyłek też ma ok.

Przystojny hydraulik: Proszę, to powinno być to.

Biorę do ręki, wygląda skomplikowanie…

Przystojny hydraulik: Sama Pani będzie to wymieniać?

Ja (śmiertelnie poważnie): Z pomocą Yotube’a.

Przystojny hydraulik nie pohamował śmiechu, ale szybko się zorientował, że nabijanie się z klientki jest mało profesjonalne.

Przystojny hydraulik: W razie czego tu jest instrukcja, zasadniczo kobiety są lepsze w jej czytaniu. Bo my faceci ten element zazwyczaj pomijamy, co nie zawsze dobrze się kończy.

Powrót do domu, nauczona doświadczeniem z naprawą Herkulesa, tym razem nie popełniłam tego błędu i polałam sobie przed robotą kieliszek wina (kto mnie zna, ten wie, że do mojego kieliszka wchodzi pół butelki). Alkohol zdecydowanie zwiększa moją cierpliwość. Przystąpiłam do dzieła, odpaliłam tutorial na YT, wymieniłam, nie zamykając spłuczki postanowiłam sprawdzić czy działa… Działa, ale dostałam wodą chlusta prosto w oczy… 

W razie czego oferuję usługę naprawy spłuczki za butelkę wina.

I pomyśleć, że cała historia nie wydarzyłaby się, a Wy nie mielibyście co czytać, gdybym zadzwoniła do właściciela mieszkania i poinformowała, że zepsuła się spłuczka :-)

                                            





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz