piątek, 30 września 2022

Nauczycielka na Tinderze

Wiecie, że piszę tylko wtedy, gdy poczuję, że temat jest wart strzępienia klawiatury. Powiedzmy, że postanowiłam przeprowadzić eksperyment społeczny, którego efektami zaraz się z Wami podzielę. Kto jeszcze nie słyszał, Tinder to taka „fotka.pl” obecnych czasów. Spotkanych tam przedstawicieli płci „brzydszej” (słowo klucz) można podzielić na kilka typów. Tekst będzie dotyczył panów w wieku 28-33, ponieważ taki filtr został ustawiony na potrzeby dzisiejszego artykułu.

Typ pierwszy (stosunkowo rzadko występujący około 7%) to takie 10/10 wymuskane, wychuchane na siłowni i szukające jedynie uciech cielesnych. 

Typ drugi (około 10%) to panowie w stałych związkach szukający rozrywki gdzieś pomiędzy wieczorem z żoną a odwiezieniem "bombelka" do przedszkola. Opcjonalnie można tu jeszcze podpiąć typ FWB (przyjaźń z benefitami orgazmicznymi).

Jeśli jesteśmy już przy młodocianych, to ostatnio obserwuję typ trzeci - fotografowanie się z dziećmi z poprzednich związków (ma to chyba na celu pokazanie jak świetnie kandydat nadaje się na ojca). No ja odnoszę kompletnie odwrotne wrażenie, skoro raz się nie sprawdził to trzeba dać w lewo. 

Mój absolutny faworyt to tzw. „fotka na czasie – typ pandemiczny”, czyli zdjęcie w maseczce, bo przecież mamy pandemię. To nic, że pół gęby nie widać (taka odmiana zdjęcia przestępcy w gazecie)… tak, jestem powierzchowna i oceniam typków po wyglądzie. Nie zrozumcie mnie źle, ale… gość nie musi być 10/10 (no dobra 8/10 styknie, bo sama siebie oceniam na 8/10 – jakby zęby i oczy były proste to byłoby 10 - żarcik), ale ma mieć w sobie to „coś”. No ciężko mi zrozumieć takie zdjęcia…

Kolejny typ jest zbliżony, ponieważ wcale nie dodaje zdjęcia. Rozumiem, że może mieć obawy tak jak ja (może też nauczyciel, że spotka jakiegoś rodzica ze szkoły). Ale na boga, jakbym chciała memy sobie pooglądać to odpaliłabym inną apkę.

Nie mam nic przeciwko tatuażom (aczkolwiek sama żadnego nie posiadam), ale kolejny typ to fanatyk tatuażu, generalnie wygląda jakby co najmniej dekadę życia spędził w pierdlu - no i jak takiego wytatuowanego od stóp do głów rodzicom przedstawić, żeby na zawał nie zeszli bidulki? No tatuażom na twarzy i szyi mówię kategoryczne nieee, blee (motylek na zadku jest akceptowalny).

Typ Kubusia Puchatka (po trzydziestce typ najczęściej spotykany, jakieś 50-60%). Rozumiem, że ewolucyjnie dzieci powinno się mieć raczej przed 30, ale na Boga… serio tylu facetów ma obecnie problem z wagą?! Jest potencjał, jest to coś, ale no ponad 100 kg żywej wagi… Mało tego, ja na swój wiek nie wyglądam (z dyszka mniej, bo alkoholu nie chcą mi sprzedawać). Ci wszyscy Panowie wyglądają z kolei na 10-15 lat więcej… Patrzysz na takiego i masz ochotę go odchudzić (opcjonalnie na priv mu napisać jakie choroby metaboliczne ma), a nie się z nim rozmnażać… (nie jest to tylko moja opinia). Ale wiecie przy takim 100kg, moje 60kg to jak miss polonia. 

Są też fani fascynujących opisów i niektórzy mogliby nimi nauczycielkę polskiego ująć… ale są też różne inne, dziwne konfiguracje, np. panowie przebrani za panie, szukający pani, albo pary szukające dziewczyny do trójkąta.

Normalny facet, takie chociaż 6/10, na tinderze jest jak biały kruk. Do kolejnej bazy (wymiana wiadomości) nie doszłam, ale coś czuję, że to byłby materiał na kolejny artykuł. Jestem również ciekawa jak to wygląda od drugiej, kobiecej strony, ale póki co psychicznie nie jestem gotowa by to sprawdzać.

Także, jeśli jeszcze nie byliście jeszcze na tym przybytku niedoli zwanym Tinderem to w celach zapoznawczych zdecydowanie odradzam, w celach rozrywkowych po kilku głębszych zdecydowanie polecam. Wyjdźmy z Internetu do ludzi, inaczej gatunek może nie zostać przedłużony. Ja już przegapiłam swoją szansę na zreplikowanie tak zajebistych genów, ale młodsze pokolenie ma jeszcze szansę!


 
















Uwaga tekst dla ludzi z wysublimowanym poczuciem humoru.

 


Jako dziennikarz z wykształcenia oraz "prawie pełnoprawna polonistka", wszak nie chce uzurpować do tego miana ino po podyplomówce (nie byłoby to w porządku wobec moich koleżanek polonistek), zafascynowałam się grafiką poniżej i pragnę uzupełnić ten szalenie dobry tekst. Chylę, czoła przed autorem, choć nieznany to zaprezentował kawał dobrego pióra. Albowiem DUPA - jest to chyba jedyne słowo w języku polskim występujące w tylu wyrażeniach, aforyzmach, zwrotach, a nawet może i związkach frazeologicznych.

Dupa blada - nie chodzi tu oto, że  jest to jedna z części ciała, do której słońcu trudno dotrzeć. Używane w sytuacji, gdy mówiący sądzi, że wydarzyło się coś niepożądanego i że nie da się już nic zrobić, aby odwrócić niekorzystny rozwój wydarzeń.

Racja jest jak dupa, każdy ma swoją - tu chyba nie trzeba nic wyjaśniać.

Z dupy - zwrot używany w sytuacji, gdy mówimy o czymś kiepskim, bezużytecznym lub idiotycznym, absurdalnym i pozbawionym sensu. W drugim znaczeniu, popularny kanał rozrywkowy na YouTube.

Obrabianie dupy - nie chodzi tu o znaczenie dosłowne, ale o obmawianie kogoś za jego plecami.

Wyglądać jak pół dupy zza krzaków - wyglądać niekorzystnie w danym outficie. 

Można też dupę komuś zawracać, albo mieć w niej piórko.

Fajna dupa - określenie potoczne, może nawet ciut wulgarne, używane w celu wyrażenia swojego upodobania do atrakcyjnego przedstawiciela płci przeciwnej ( w całości, nie tylko tylnej części, aczkolwiek nie oszukujmy się, tyły też mogą przyciągnąć uwagę), zazwyczaj wypowiadane za jego plecami a w obecności kumpli/kumpelek. Wydaje mi się, że rzadziej używane przez płeć piękną, aczkolwiek osobiście zdarza mi się sporadycznie użyć, jeśli osobnik aspirujący do miana "fajnej dupy" zostanie akurat namierzony na horyzoncie.

Natomiast do końca nie jestem przekonana do wyjaśnienia "dupy wołowej", gdyż całe życie byłam pewna, że chodzi o zadek woła, a nie radzieckiego uczonego jak podaje autor. Czy wśród moich znajomych jest ktoś, kto mógłby mi pomóc rozwiać tę szalenie istotną wątpliwość? Mam nadzieję, że nie macie kija w dupie i rozbawiłam Was do łez 😉